"Ludzie na drzewach" to debiut Yanagihary.
Książka została wydana w 2013, dwa lata przed "Małym życiem", które u
nas biło rekordy popularności i widać, w tej powieści 18 lat pracy pisarki,
włożonej w przygotowanie i pisanie "Ludzi..."
Niemieckie motto: "Lust zu fabulieren" i
zarys kompozycyjny nieodparcie kojarzą się z "Doktorem Faustusem"
Tomasza Manna. Rolę bezpośredniego komentarza przyjaciela zajmują przypisy,
którymi dr Kubodera opatrzył autobiografię spisaną przez Nortona Perinę, ale ten
chwyt pozwolił uzyskać efekt autentyczności, tak dalece, że niejednokrotnie ma
się ochotę sięgnąć do cytowanych dzieł czy choćby internetu, żeby sprawdzić
osiągnięcia wymienianych osób. Mistyfikacja, bazująca na przypisach, cytowaniu
dzieł, uściślaniu dat, dopowiadaniu nazwisk uczonych jest doskonała.
Zarys akcji i zakończenie poznajemy na wstępie z dwu
notatek prasowych opublikowanych rzekomo przez Associated Press, pierwsza
lakonicznie informuje o aresztowaniu i skazaniu noblisty Nortona Periny, druga
zaś o jego zaginięciu po opuszczeniu więzienia. Tak więc zakończenie poznajemy
na początku, nie ono jest więc najistotniejszym elementem powieści Yanagihary.
Postać głównego bohatera - Nortona Periny jest
wzorowana na Danielu Gajdusku, badaczu plemion Papui-Nowej Gwinei, odkrywcy
choroby kuru i prionów, za które to odkrycia otrzymał nagrodę Nobla.
Powieściowy Perina bada plemię zamieszkujące wyspę Ivu-Ivu, na której odkrywa
istnienie nieśmiertelnych i syndrom Seleny, za które także otrzymuje nagrodę
Nobla i podobnie jak pierwowzór adoptuje dużą grupę dzieci, by po oskarżeniach
o nadużycia seksualne trafić do więzienia.
Biografia Periny to jednak w największej mierze biografia naukowca. Yanagihara
celnie portretuje ten świat zawiści, oskarżeń, jałowych polemik, walk o stanowiska,
laboratoria i fundusze, ale także poszukiwania prowadzone często na oślep i
odkrycia, będące dziełem przypadku. Badania wcale nie są gwarancją sukcesu, tak
jak nie były w przypadku Gajduska/ Periny. Szczęśliwy traf, znalezienie się w
odpowiednim miejscu mogło otworzyć drogę do odkryć. Dopiero połączenie
obserwacji lokalnych plemiennych zwyczajów, mitów i wierzeń wskazywało kierunek
prowadzenia badań. W pewnym sensie Perina był nie tylko lekarzem, ale i
antropologiem, choć obserwował bardzo wąski wycinek świata Ivu-Ivu.
Świat U-Ivu i Ivu-Ivu wykreowała autorka z niezwykłą
pieczołowitością. Stworzyła wiarygodną topografię obu wysp, klimat, roślinność:
owoce, drzewa, kwiaty, liany, zwierzęta nadając im nawet lokalne nazwy i
dopiero w tak misternie skonstruowany
świat wprowadziła ludzi. Nie poprzestała na tym, obie wyspy mają nawet swoją
historię, w którą wpisała biografie najstarszych mieszkańców, co pozwoliło
określić ich rzeczywisty wiek. To właśnie odkrycie ponadprzeciętnej długości
życia w połączeniu z lokalnymi zwyczajami i mitami stało się w powieści kluczem
odkrycia zagadki nieśmiertelności. Najstarszy mit białego człowieka, marzenie
Fausta ziściło się na Ivu-Ivu. Jednak cena była straszna, nie tylko dla
długowiecznych, cenę zapłaciła wyspa i cała lokalna społeczność. Nie tylko
wytępiono żółwie, którym tubylcy zawdzięczali młodość, biali najeźdźcy
dostosowali cały świat wyspy do swoich potrzeb niszcząc, wycinając, karczując,
eksploatując, burząc lokalne stosunki. Nawet lokalny język, także stworzony na
potrzeby powieści, został zastąpiony kulawą angielszczyzną. Ze starego świata
nie ocalało w starciu z białym złem nic. Co w zamian? Wyzysk, zrujnowane środowisko, przemoc, nędza
i alkohol. Współczesna antropologia dostrzega skutki swoich działań, głos
Yanagihary jest głosem oskarżycielskim, nie ma tu już "bajek " o
misji cywilizacyjnej białego człowieka, jakie opowiadano wcześniej.
Dla białych świat Ivu jest obcy, przeraża, ale i
fascynuje. Jest obiektem badań, skarbnicą mitów, niespodzianką. Odkrywaniu go
towarzyszy zmęczenie, fizyczne i psychiczne i stała niepewność czy dobrze
rozumie się słowa wypowiadane w lokalnym narzeczu, ludzi i zwyczaje, bo być
może sens jest zupełnie inny niż ten nadawany przez obcego obserwatora. Starcie
kultur, porównania i oceny są nieuniknione, a obserwacje mogą być szokujące,
tak jak obrzęd inicjacji obserwowany przez Nortona. Kwestia zrozumienia jest
kluczowa, ale dotyczy nie tylko kontaktu z inną kulturą, ale i z ludźmi z
najbliższego kręgu. Norton stale doświadcza poczucia obcości, najpierw nie
rozumie rodziców, później brata bliźniaka, intencji badacza, który pomaga mu w
karierze, czy antropologa, z którym ściśle współpracuje, w końcu własnych
adoptowanych dzieci. Im mniej rozumie ludzi, którzy go otaczają, tym większy
odczuwa do nich pociąg. Szczególną rolę odgrywają w jego życiu mężczyźni: brat,
antropolog Paul Tallent i adoptowany syn Viktor, któremu przybrany ojciec
funduje "obrzęd inicjacyjny" jak na Ivu-Ivu, wprowadzając do
zachodniego świata nieakceptowane w nim zwyczaje i krzywdząc chłopca. Inna
rzecz, że to co potępione w jednej kulturze może być normą w innej.
Na okładki obu książek Yanagihary w wydaniach
anglojęzycznych trafiły zdjęcia Paula Hujara, artysty, kontestatora i
zdeklarowanego geja. Obie książki poruszają temat miłości homoseksualnej, więc
okładki to czytelna deklaracja i temat, który autorka stale porusza. Na
szczęcie dla "Ludzi na drzewach" w tej książce nie tylko ten temat.
Lista zagadnień jest dłuższa. Bardzo
dobra powieść, dopracowana pod każdym względem i "Ludzi na drzewach"
polecam równie gorąco, jak odradzałam "Małe życie". Tym razem
Yanagihara nie szokuje na siłę i nie wymusza aprobaty litością dla bohatera.
Autor: Hanya Yanagihara
Tytuł: Ludzie na drzewach
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2017