Po "Zostawić Islandię" sięgnęłam zachwycona wcześniej czytanymi książkami autora. Spodziewałam się Islandii, nie przewodnika oczywiście, ale historii związanych z miejscem, opowieści o ludziach, pracy, warunkach życia. Islandii tu jednak jak na lekarstwo, parę opisów dróg i podróż dookoła wyspy, ale ludzie już głównie napływowi, a gros książki zajmują osobiste historie autora - autobiograficzne, ale takie, które mogłyby wydarzyć się wszędzie. Dobrzanieckiemu udało się zostawić Islandię, w książce jej nie ma.
Sama biografia pisarza dość ciekawa, szczególnie droga na Islandię ze wszystkimi przeszkodami, bo ta powrotna i banialuki o ślubie są po prostu nudne. Wcześniej jest kilka niezłych anegdot i nie najgorszych opowieści, ale brak im wspólnego tematu. Na siłę można by założyć, że tematem jest prowincja, bycie prowincjuszem i początki, choć tu już pojawia się problem natury logicznej, bo tytuł sugeruje zakończenia. Klimko-Dobrzaniecki uwodzi językiem, jest urodzonym gawędziarzem, ale nawet to nie wystarczy jeśli brak tematu.
Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Tytuł: Zostawić Islandię
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz