środa, 27 czerwca 2018

Bura i szał, Aleksandra Zielińska


Zielińską fascynuje szaleństwo, głosy, omamy, życie podporządkowane chorobie: lekom i lawinie halucynacji na zmianę. "Bura i Szał" to w pewnej mierze kontynuacja tematu z "Przypadku Alicji". I tu i tam dostajemy historię choroby.


Bura, która już chyba nawet nie pamięta swojego imienia, bo nikt nie zwraca się do niej inaczej, wraca do rodzinnego domu w czasie szalejącej burzy. Burzy tak gwałtownej, że giną ptaki rzucone wiatrem o okna. I już ten początek, niemal jak z horroru, zapowiada powrót szału.
Historię Bury poznajemy stopniowo. Narratorką jest ona, szalona Bura, która zmienia tematy opowieści, powtarza frazy jak dziecięce wyliczanki, rytmizuje całe fragmenty swojej opowieści, by po chwil urwać wątek. Mocną stroną powieści jest właśnie język, ale Bura myli też tropy, wodzi czytelnika na manowce, daje błędne wskazówki i bezbłędnie gra niedopowiedzeniem. Narracja się rwie, kluczy, powraca, ale w końcu poznajemy historię w całości, choć pewności czy jest prawdziwa mieć nie można. Może jest, a może jest tylko wytworem chorego umysłu?
Przydomek Bura rzekomo pochodzi od koloru włosów, który jest bury i nijaki, ale bura to też reprymenda, a tych dziewczyna musiała się w życiu nasłuchać nie raz i nie dwa. Źle traktowana przez ojca, nie lepiej przez matkę, żyjąca w cieniu udanej (według rodziców) i złośliwej siostry Bura szaleje.  Lista tych, którzy zawinili jest zresztą dużo dłuższa, obejmuje niemal wszystkich. Czy to złe traktowanie było przyczyną choroby, czy choroba powodem fatalnego traktowania? Tak czy inaczej jedyne co Burę spotkało to wykluczenie i właśnie w nim i traumie z dzieciństwa można by szukać źródeł choroby.
Książka broni się mimo wyeksploatowanego tematu. Nie sposób jej zarzucić banału, jest ciekawa, dopracowana kompozycyjnie i językowo i tym razem bez aluzji do "Alicji w krainie czarów". 

Autor: Aleksandra Zielińska
Tytuł: Bura i szał
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2016

niedziela, 24 czerwca 2018

Głos góry, Yasunari Kawabata


"Głos góry" budzi starzejącego się Shingo, ale nie jest to jedyny głos. Dołącza do niego głos samego Shingo, dla którego "głos góry" jest zwiastunem śmierci. Przepowiedni towarzyszą powracające sny o zmarłych, ich echem są interpretacje nestora rodu Ogata i codzienne sprawy, często niełatwe, które dotyczą jego i jego rodziny. 


Wbrew rozpowszechnionej opinii, życie w Japonii to nie tylko praca i karoshi, to też, a może przede wszystkim, chwile kontemplacji i refleksji. Kwitnące wiśnie i ich opadające na trawnik płatki czy ogromny kwiat słonecznika przykuwają uwagę bohatera. Las na horyzoncie, ptaki, kwiaty są źródłem zachwytu, refleksji i tematem rozmów.
Shingo rozmawia głównie z młodą synową. Dziewczyna jest dla niego uosobieniem piękna i wdzięku, więc właśnie jej pokazuje swój świat. Troska teścia ma być też osłodą nieszczęśliwego małżeństwa Kikuko z Shinuo. 62-letni ojciec czuje się odpowiedzialny nie tylko za błędy syna, unieszczęśliwiającego młodziutką żonę, ale i za los córki, której małżeństwo się rozpadło. Codzienne troski i codzienne zajęcia to jedno, problemy z pamięcią, zapowiadające rzeczywisty kres, to drugie. Oba tematy współgrają i są subtelnie przedstawione w prozie japońskiego Noblisty.
Między wierszami można przeczytać o historii Japonii, zwłaszcza o konsekwencjach udziału w II wojnie światowej i przemianach społecznych i obyczajowych, które nastąpiły po przegranej. Jedną z ofiar jest Shinuo. Przył wprawdzie wojnę, ale zmieniła go ona radykalnie. Wojna dotknęła też kobiety, zabierając mężczyzn i zmieniając porządek świata. Konsekwencje tej zmiany są widoczne, choć przedstawiane głównie w tle.
Kawabata nie dramatyzuje. Przedstawia sytuację, mimo trawiącego Shingo niepokoju o bliskich, z opanowaniem godnym buddyjskiego mnicha. Przemijanie życia obrazują subtelne symbole, a codzienność jest jak obraz płynących chmur odbity w spokojnych wodach jeziora. 

Autor: Yasunari Kawabata
Tytuł: Głos góry
Tłumaczenie: Ewa Szulc
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania: 1982

niedziela, 17 czerwca 2018

Robinson w Bolechowie, Maciej Płaza


Wydany w 2016 "Skoruń" wzbudzał zachwyt i nie pozostawiał wątpliwości co do klasy pisarza, choć była to pierwsza książka Macieja Płazy. Druga - "Robinson w Bolechowie" tę klasę potwierdza.

Akcja "Robinsona ..." jest rozpięta pomiędzy Bolechowem a Poznaniem, ale przeważa Bolechów - wieś podzielona na trzy strefy: wieś gospodarską, pegeer i górujący nad nimi hrabiowski pałac. Historia rozpoczyna się przed wybuchem II wojny światowej i zostaje doprowadzona do współczesności. Obejmuje więc szmat czasu i ukazuje przemiany społeczne, które siłą rzeczy w tak długim okresie czasu muszą mieć miejsce. Struktury świata zmieniają się jednak tylko pozornie, w rzeczywistości pozostają stałe. Rewolucje i zmiany to tylko zmiany miejsc, sam schemat podziału na elity i resztę pozostaje nienaruszony i ta nienaruszalność struktur społecznych jest w Bolechowie świętością. Po wojnie pałac zostaje przekształcony w muzeum, a miejsce nieżyjącego już hrabiego zajmuje kustosz, przejmując nie tylko ocalałe zbiory i część prywatnych rzeczy hrabiego, ale i jego pozycję.
Sztuka odgrywa w powieści niebagatelną rolę. Nie tylko kolekcja hrabiego, dla ratowania której ryzykowano życie, istotny jest też proces twórczy. Główny bohater jest malarzem, wychowanym przez dziadka kustosza i matkę, także zajmującą się sztuką. Z perspektywy Roberta pokazywany jest świat - wielka pracownia malarska pełna zmieniającego się światła, kolorów, faktur i ludzi, portretowanych na obrazach. Wieś Roberta to ludzie, sąsiedzi i ich gospodarstwa, praca, nie sielskie obrazki rodem z wyimaginowanej arkadii. Chłopska wieś pojawia się głównie na obrazach i przy okazji malowania, a to wystarczy, bo Robert to malarz realista, jak jego "pierwowzór". Nieprzypadkowo obraz Andrew Wyethe'a trafił na okładkę książki. Życie książkowego Roberta jest inspirowane biografią malarza, obrazy Roberta to obrazy Wyethe'a, a portretowana przez Amerykanina Helga w powieści staje się Urszulą.
Urszula to tajemnica. Obiekt fascynacji i obserwacji, modelka, osoba nieodgadniona. W "Robinsonie..." ona i matka głównego bohatera to postaci najbardziej tajemnicze, enigmatyczne, urastają wręcz do symboli niepoznawalności i innych ludzi, i życia. Obie, mimo że utkane z tajemnic i niedopowiedzeń, są wyraziste, pełnowymiarowe, wspaniałe, a zagadka pozostaje nierozwiązana. Odpowiedzi, podobnie jak we wcześniejszym "Skoruniu", można się jedynie domyślać, z prostej przyczyny: historia rodziny jest opowiadana przez Roberta i z jego perspektywy, jest więc też opowieścią o rodzinnej tajemnicy, o której nikt z nim nie chce rozmawiać. Ale to też opowieść o dojrzewaniu artysty. Nie sposób ocenić czego tu mniej, a czego więcej, bo wszystkie wątki splatają się, przenikają wzajemnie, uzupełniają i wpływają na siebie nawzajem, budując napięcie i akcję.
Język to równie misterna konstrukcja. Zdania są piękne, długie, wielokrotnie złożone i przetykane poezją. Można się nawet pokusić o literackie śledztwo i poszukać aluzji i parafraz. Językowe arcydzieło i literacka uczta.

Autor: Maciej Płaza
Tytuł: Robinson w Bolechowie
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2017

"Życie przed sobą" Romain Gary

  Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz ...