niedziela, 29 stycznia 2017

Historia światła, Jan Nemec



"Historia światła" Jana Němca to "biograficzny fresk, obejmujący niemal pół wieku życia czeskiego fotografa" Františka Drtikola. Ale zacytować z okładki: "biograficzny fresk", to nic nie powiedzieć. 


Drtikol sam w sobie to barwna postać, ale i tak ciekawą biografię jak ta można literacko zmarnować. W "Historii światła" jest na szczęście inaczej, czeski fotograf to osoba, postać pełnowymiarowa i żywa. Niemała w tym zasługa autora książki Jana Němca, który nie ograniczył się tylko do faktów z życia artysty, które zresztą same w sobie są fascynujące (dzieciństwo obok kopalni srebra, studia w Monachium, dwie wojny, małżeństwo ze znaną tancerką i galeria sław, które przewinęły się przez pracownię fotograficzną Drtikola), ale ożywił postać między innymi rezygnując z 3. osobowej narracji na rzecz 2.osobowych zwrotów wprost do bohatera biografii.

W rozważaniach o świecie posługuje się Němec za Drtikolem metaforą tkaniny świata, ale i jego powieść ma podobną konstrukcję. Splatają się tu pamiętniki i listy artysty, jego rozważania o świecie, fakty biograficzne, lektury, w końcu rozważania teoretyczne o sztuce. Efekt to wspaniała, barwna tkanina, z wyrazistą fakturą splotu form i plastyczności języka. Świat widziany oczyma artysty to świat ruchu, oddanego dynamizującymi czasownikami, światła i form-brył, którym odpowiada wyrazisty opis, refleksja, metafora. Te refleksje dotyczące sztuki i życia są zresztą pięknie wkomponowane w bieg wydarzeń, w poszukiwania artystyczne i życiowe bohatera. Jakby mimochodem pojawiają się i wielkie dzieła sztuki, towarzyszące fotografowi i tworzone przez niego, i teoria sztuki, doskonale współgrając z tłem historyczno-obyczajowym epoki.

Przy takiej głębi spojrzenia na postać i  urodzie języka nie dziwi, że Němec został za "Historię światła" uhonorowany Europejską nagrodą literacką 2014 i nagrodą Česka kniha 2014.

Autor: Jan Němec
Tytuł: Historia światła
Wydawnictwo: Książkowe klimaty
Data wydania: Wrocław 2017
Tłumaczenie: Katarzyna Bańka

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Skoruń, Maciej Płaza


W "Skoruniu" Płaza mówi językami ... ludzi, nie aniołów. Ludzi, bo to różne opowieści, różnych osób splecione w jedną całość. To opowieść tytułowego Skorunia- nicponia i ladaco, niemal kazania matki, opowieści sąsiada Józka, w końcu kłótnie ojca i stryja Bogdana. A że to żywi ludzie to i język żywy, czasem dosadny, z którego wyłazi gwara, chłopskość i "chłopackość" - z racji wieku dominującego narratora. A obok tego, a właściwie równocześnie, równolegle epickość opowieści i poetyckie obrazowanie. Płaza to gawędziarz, ale w wielkim stylu.

"Skoruń" to 7 opowieści, które składają się na powieść inicjacyjną i opowieść o wsi. Wsi nieco odrealnionej, bo te sady na Sandomierszczyźnie, Wisła i pejzaże malowane są chwilami jak obrazy raju, ale w tych sadach i polach, w tym raju roboty jest od pierona. Mityczny natomiast jest czas, bo to czas, który stanął i który płynie. To czas dzieciństwa w latach 80-ych XX w., ze stanem wojennym i pustymi sklepowymi półkami w tle, ale i czas wojny, której echa są we wsi ciągle żywe. To też czas powodzi, która kiedyś była, ale  o której nie sposób zapomnieć nie tylko dlatego, że zabrała sąsiednią wieś, ale i ze względu na stale zagrażającą bliskość Wisły.
Skoruń to leń, ladaco i to ladaco w powieści niepostrzeżenie  dorasta. Na początku książki jest dzieckiem, które pierwszy raz idzie do szkoły, z końcem opowieści młokosem, który sam zaczyna przejmować zwyczaje dorosłych. Nie tylko te dotyczące pracy, ale też sam zaczyna pouczać innych, stosując typową poetykę wsi. To końcowe, powtarzane wielokrotnie do matki: "za bardzoś się wykolorowała" jest melodycznie powtórzeniem frazy otwarcia: „Aeśchopakuwyrós”, czyli „aleś chłopaku wyrósł”. To jak zaśpiew, ale i klamra, spinająca opowieść i typowy dla wiejskich gadek i przyśpiewek refren. Takich refrenów jest zresztą u Płazy znacznie więcej. Ot urok wiejskiej bajędy. Ale to bajęda o dorastaniu, więc oprócz perspektywy narratora dziecka , potem nastolatka są i opowieści o wojnie, poszukiwanie ukrytej przez dziadka poniemieckiej broni, dociekania źródeł konfliktu pomiędzy ojcem a stryjem i opowieści o wielkiej powodzi i zagładzie sąsiedniego przysiółka. Wiele tu i tajemnic, i spraw, jak to u dziecka, wyolbrzymionych. Podobnie jak centralna i dominująca figura ojca.
W "Skoruniu" dominuje nostalgia za wsią i za dzieciństwem. Za mitem wsi i mitem dzieciństwa. A wszystko to w doskonałym stylu, świetnym językiem, i poetyckim, i stylizowanym na gwarę. Cud, miód i delicyja (jak u mnie się mawia). 

Autor: Maciej Płaza
Tytuł: Skoruń
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2015

piątek, 13 stycznia 2017

Nakarmić kamień, Bronka Nowicka


Ze względu na stan skupienia - gęstość słów i materii proza poetycka Bronki Nowickiej wymaga ciszy. Tylko wtedy uda się przeniknąć do jej wnętrza i odczuć jej wagę. 




"Nakarmić kamień" to 44 miniatury, sceny z życia domu i obrazy świata oglądane oczyma dziecka. Właśnie dziecka, a więc widziane specyficznie, odczuwane specyficznie i specyficznie, bo metaforycznie opisywane. Próba sprowadzenia metafory do odczytań jedynie dosłownych musi się skończyć "zatrzaśnięciem kamienia", zatrzaśnięciem drzwi do odkrycia tajemnicy i niezrozumieniem głębszych sensów. W wywiadach, także przy okazji odbierania nagrody Nike, sama autorka podkreśla, że dominującym tematem zbioru jest niemożność pełnego zrozumienia świata. Jednak bohaterka, a chwilami i narratorka cyklu usiłuje świat zrozumieć. Dziecko nie tylko tworzy sobie świat, ale i wychodzi do świata, chyba pierwszy raz rozgraniczając ja - świat. Zyskuje świadomość, że w świecie można się zatracić, a jedyną granicą jest skóra: „(…) dziecko wie: jedyną rzeczą, która oddziela człowieka od świata, jest skóra. Dzięki niej nie wsiąka się w bezmiar rzeczy.” Dziecko patrzy, obserwuje, patrzeniem tworzy świat, ale wie też, że krajobraz nie istnieje bez obserwatora:" Kiedy tak siedzę, widok całymi godzinami używa mnie do patrzenia”. To wzajemne oddziaływanie jest badaniem prawdziwości świata, wprawdzie poznanie go jest niemożliwe, świat jest obcy, odizolowany przez skórę, ale rejestrowanymi przez zmysły widokami można nakarmić kamień lepiej niż krwią. Tylko po co w ogóle karmić kamień? Dlaczego akurat kamień? Bo kamień to kwintesencja istnienia i pamięci, a w końcu i nośnik emocji. Kamienie karmi się widokami: "Kamień jadł ten widok razem z dzieckiem, które już wiedziało: wyżywi kamień czymkolwiek, co przejdzie przez zmysły”. Kamień jest też symbolem śmierci i chociaż nie lubi krwi, zostanie wyrzucony, mimo protestów dziecka. Dziecku nie dane jest poznanie tajemnicy śmierci, ono nie przechodzi przez próg i nie trafia na próg, ale kiedyś, pewnego dnia kamień zostanie odnaleziony.

"Nakarmić kamień" to parabola, opowieść uniwersalna, zapisana jako metaforyczny ciąg obrazów i zdarzeń, jako bunt przeciw przyzwyczajeniom: "cerowana kieszeń swetra wyrzuca kasztan", "nożyczki harują, pocą się w kciuk"  , także językowym. Niezwykłej dyscypliny językowej wymaga zapanowanie nad materią metafory i zachowanie proporcji między obrazem i materią słowa.


Autor: Bronka Nowicka
Tytuł: Nakarmić kamień
Wydawnictwo: Biuro Literackie
Data wydania: 2015

"Życie przed sobą" Romain Gary

  Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz ...