W "Skoruniu" Płaza mówi językami ...
ludzi, nie aniołów. Ludzi, bo to różne opowieści, różnych osób splecione w
jedną całość. To opowieść tytułowego Skorunia- nicponia i ladaco, niemal
kazania matki, opowieści sąsiada Józka, w końcu kłótnie ojca i stryja Bogdana.
A że to żywi ludzie to i język żywy, czasem dosadny, z którego wyłazi gwara,
chłopskość i "chłopackość" - z racji wieku dominującego narratora. A
obok tego, a właściwie równocześnie, równolegle epickość opowieści i poetyckie
obrazowanie. Płaza to gawędziarz, ale w wielkim stylu.
"Skoruń" to 7 opowieści, które składają
się na powieść inicjacyjną i opowieść o wsi. Wsi nieco odrealnionej, bo te sady
na Sandomierszczyźnie, Wisła i pejzaże malowane są chwilami jak obrazy raju,
ale w tych sadach i polach, w tym raju roboty jest od pierona. Mityczny
natomiast jest czas, bo to czas, który stanął i który płynie. To czas
dzieciństwa w latach 80-ych XX w., ze stanem wojennym i pustymi sklepowymi
półkami w tle, ale i czas wojny, której echa są we wsi ciągle żywe. To też czas
powodzi, która kiedyś była, ale o której
nie sposób zapomnieć nie tylko dlatego, że zabrała sąsiednią wieś, ale i ze
względu na stale zagrażającą bliskość Wisły.
Skoruń to leń, ladaco i to ladaco w powieści niepostrzeżenie dorasta. Na początku książki jest dzieckiem, które pierwszy raz idzie do szkoły, z końcem opowieści młokosem, który sam zaczyna przejmować zwyczaje dorosłych. Nie tylko te dotyczące pracy, ale też sam zaczyna pouczać innych, stosując typową poetykę wsi. To końcowe, powtarzane wielokrotnie do matki: "za bardzoś się wykolorowała" jest melodycznie powtórzeniem frazy otwarcia: „Aeśchopakuwyrós”, czyli „aleś chłopaku wyrósł”. To jak zaśpiew, ale i klamra, spinająca opowieść i typowy dla wiejskich gadek i przyśpiewek refren. Takich refrenów jest zresztą u Płazy znacznie więcej. Ot urok wiejskiej bajędy. Ale to bajęda o dorastaniu, więc oprócz perspektywy narratora dziecka , potem nastolatka są i opowieści o wojnie, poszukiwanie ukrytej przez dziadka poniemieckiej broni, dociekania źródeł konfliktu pomiędzy ojcem a stryjem i opowieści o wielkiej powodzi i zagładzie sąsiedniego przysiółka. Wiele tu i tajemnic, i spraw, jak to u dziecka, wyolbrzymionych. Podobnie jak centralna i dominująca figura ojca.
W "Skoruniu" dominuje nostalgia za wsią i za dzieciństwem. Za mitem wsi i mitem dzieciństwa. A wszystko to w doskonałym stylu, świetnym językiem, i poetyckim, i stylizowanym na gwarę. Cud, miód i delicyja (jak u mnie się mawia).
Skoruń to leń, ladaco i to ladaco w powieści niepostrzeżenie dorasta. Na początku książki jest dzieckiem, które pierwszy raz idzie do szkoły, z końcem opowieści młokosem, który sam zaczyna przejmować zwyczaje dorosłych. Nie tylko te dotyczące pracy, ale też sam zaczyna pouczać innych, stosując typową poetykę wsi. To końcowe, powtarzane wielokrotnie do matki: "za bardzoś się wykolorowała" jest melodycznie powtórzeniem frazy otwarcia: „Aeśchopakuwyrós”, czyli „aleś chłopaku wyrósł”. To jak zaśpiew, ale i klamra, spinająca opowieść i typowy dla wiejskich gadek i przyśpiewek refren. Takich refrenów jest zresztą u Płazy znacznie więcej. Ot urok wiejskiej bajędy. Ale to bajęda o dorastaniu, więc oprócz perspektywy narratora dziecka , potem nastolatka są i opowieści o wojnie, poszukiwanie ukrytej przez dziadka poniemieckiej broni, dociekania źródeł konfliktu pomiędzy ojcem a stryjem i opowieści o wielkiej powodzi i zagładzie sąsiedniego przysiółka. Wiele tu i tajemnic, i spraw, jak to u dziecka, wyolbrzymionych. Podobnie jak centralna i dominująca figura ojca.
W "Skoruniu" dominuje nostalgia za wsią i za dzieciństwem. Za mitem wsi i mitem dzieciństwa. A wszystko to w doskonałym stylu, świetnym językiem, i poetyckim, i stylizowanym na gwarę. Cud, miód i delicyja (jak u mnie się mawia).
Autor: Maciej Płaza
Tytuł: Skoruń
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2015
Tytuł: Skoruń
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz