niedziela, 17 czerwca 2018

Robinson w Bolechowie, Maciej Płaza


Wydany w 2016 "Skoruń" wzbudzał zachwyt i nie pozostawiał wątpliwości co do klasy pisarza, choć była to pierwsza książka Macieja Płazy. Druga - "Robinson w Bolechowie" tę klasę potwierdza.

Akcja "Robinsona ..." jest rozpięta pomiędzy Bolechowem a Poznaniem, ale przeważa Bolechów - wieś podzielona na trzy strefy: wieś gospodarską, pegeer i górujący nad nimi hrabiowski pałac. Historia rozpoczyna się przed wybuchem II wojny światowej i zostaje doprowadzona do współczesności. Obejmuje więc szmat czasu i ukazuje przemiany społeczne, które siłą rzeczy w tak długim okresie czasu muszą mieć miejsce. Struktury świata zmieniają się jednak tylko pozornie, w rzeczywistości pozostają stałe. Rewolucje i zmiany to tylko zmiany miejsc, sam schemat podziału na elity i resztę pozostaje nienaruszony i ta nienaruszalność struktur społecznych jest w Bolechowie świętością. Po wojnie pałac zostaje przekształcony w muzeum, a miejsce nieżyjącego już hrabiego zajmuje kustosz, przejmując nie tylko ocalałe zbiory i część prywatnych rzeczy hrabiego, ale i jego pozycję.
Sztuka odgrywa w powieści niebagatelną rolę. Nie tylko kolekcja hrabiego, dla ratowania której ryzykowano życie, istotny jest też proces twórczy. Główny bohater jest malarzem, wychowanym przez dziadka kustosza i matkę, także zajmującą się sztuką. Z perspektywy Roberta pokazywany jest świat - wielka pracownia malarska pełna zmieniającego się światła, kolorów, faktur i ludzi, portretowanych na obrazach. Wieś Roberta to ludzie, sąsiedzi i ich gospodarstwa, praca, nie sielskie obrazki rodem z wyimaginowanej arkadii. Chłopska wieś pojawia się głównie na obrazach i przy okazji malowania, a to wystarczy, bo Robert to malarz realista, jak jego "pierwowzór". Nieprzypadkowo obraz Andrew Wyethe'a trafił na okładkę książki. Życie książkowego Roberta jest inspirowane biografią malarza, obrazy Roberta to obrazy Wyethe'a, a portretowana przez Amerykanina Helga w powieści staje się Urszulą.
Urszula to tajemnica. Obiekt fascynacji i obserwacji, modelka, osoba nieodgadniona. W "Robinsonie..." ona i matka głównego bohatera to postaci najbardziej tajemnicze, enigmatyczne, urastają wręcz do symboli niepoznawalności i innych ludzi, i życia. Obie, mimo że utkane z tajemnic i niedopowiedzeń, są wyraziste, pełnowymiarowe, wspaniałe, a zagadka pozostaje nierozwiązana. Odpowiedzi, podobnie jak we wcześniejszym "Skoruniu", można się jedynie domyślać, z prostej przyczyny: historia rodziny jest opowiadana przez Roberta i z jego perspektywy, jest więc też opowieścią o rodzinnej tajemnicy, o której nikt z nim nie chce rozmawiać. Ale to też opowieść o dojrzewaniu artysty. Nie sposób ocenić czego tu mniej, a czego więcej, bo wszystkie wątki splatają się, przenikają wzajemnie, uzupełniają i wpływają na siebie nawzajem, budując napięcie i akcję.
Język to równie misterna konstrukcja. Zdania są piękne, długie, wielokrotnie złożone i przetykane poezją. Można się nawet pokusić o literackie śledztwo i poszukać aluzji i parafraz. Językowe arcydzieło i literacka uczta.

Autor: Maciej Płaza
Tytuł: Robinson w Bolechowie
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Życie przed sobą" Romain Gary

  Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz ...