środa, 22 sierpnia 2018

Beatlesi, Lars Saabye Christensen


"Beatlesi"- tytuł może zmylić, choć nie jest to książka o czwórce z Liverpoolu, a o czwórce z Oslo. Beatlesi odgrywają jednak w powieści niebagatelną rolę. Tytuły ich piosenek są tytułami rozdziałów, a teksty "The Beatles" współgrają z emocjami bohaterów Christensena, którzy utożsamiają się ze sławnymi muzykami, a pogłoska o rozpadzie zespołu stawia nawet pod znakiem zapytania ich przyjaźń. 



Ole, Seb, Kim i Gunar dorastają w atmosferze tej muzyki, w latach 60., kiedy szaleństwo dotyczące zespołu ogarnęło cały świat, a każdy dzieciak marzył by być beatlesem. W ciągu siedmiu lat, w których rozgrywa się akcja powieści wiele się zmienia. Nie tylko dorastają bohaterowie, których poznajemy jako dzieci, to też czas przemian kulturowych, wojny w Wietnamie, protestów przeciw EWG i ruchów społecznych. Pierwsze prywatki, pijatyki i narkotyki idą w parze z pierwszymi miłościami i miłosnymi zawodami.
Christensen opisuje zwykłe życie, nie ma tu szaleńczych przygód, pościgów i nagłych zwrotów akcji. Ponad siedmiuset stronicowa książka to niespieszna powieść obyczajowa, pełna detali powieść inicjacyjna o kształtowaniu osobowości. Życie to mozaika. Składają się na nią wpływy rodziny i środowiska, kultura i polityka. W "Beatlesach" jest to wszystko, przesiane przez pamięć opowiadającego historię Kima.
Mimo braku znaczących przełomowych wydarzeń, książka od pierwszej do ostatniej strony przykuwa uwagę. Nie sposób przy tym jej streścić, jest zbyt głęboka i wielowątkowa. Spłyci ją każdy opis.

Autor: Lars Saabye Christensen
Tytuł: Beatlesi
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2016

środa, 15 sierpnia 2018

Immortaliści, Chloe Benjamin


Czwórka rodzeństwa i cztery różne charaktery, ale pod wpływem wakacyjnej nudy, złaknieni przygody wybierają się do wróżki. Wszyscy poznają datę swojej śmierci, a czytelnik pozna ich dalsze losy i sprawdzi czy przepowiednia się sprawdziła. 



Pytanie zamieszczone na okładce książki w pewnym stopniu wymusza odczytanie powieści Chloe Benjamin. Zatem : "jak przeżyłbyś swoje życie, gdybyś wiedział kiedy umrzesz?" Każdy z czwórki bohaterów żyje inaczej, jedni spełniają marzenia, żyją pełnią życia, ale żyją tylko dla siebie, inni żyją ostrożniej, zachowawczo. Czy jednak sama świadomość daty ma tu znaczenie, czy raczej długość przepowiadanego życia? A może tak naprawdę o wszystkim decyduje charakter? Przecież ludzie się nie zmieniają, a przynajmniej nie radykalnie, co stwierdza w rozmowie z Vary'ą sama wróżka.
Cztery biografie to też cztery różne oblicza Ameryki. Gejowskie, rozbawione San Francisco, kiczowaty świat Las Vegas i tandetnych estradowych występów, przewidywalny i zhierarchizowany świat armii i zamknięte środowisko naukowców. Każde z tych miejsc rządzi się własnymi prawami, wymusza przyjęcie konkretnych postaw, dostosowanie do otoczenia. Wybory są więc tylko pozornie wolne, jedyny wybór to wybór miejsca i środowiska.
            Simon za namową Klary wybiera San Francisco i wtapia się w gejowskie środowisko końca lat 70.  i początku 80. Konsekwencje są łatwe do przewidzenia, nie potrzeba wróżki, to nie tylko żal i gorycz porzuconej rodziny, ale i koniec Simona. Przepowiednia się spełnia, pozostawiając pytanie czy to fatum, czy raczej samospełniająca się przepowiednia, do której swoimi działaniami przyczynił się sam chłopak. W przypadku drugie opowieści pytanie także jest aktualne. Czy los Klary, pragnącej zmieniać świat "magią" i ukazywać inne wymiary, potoczyłby się inaczej gdyby nie znała daty? Czy to ta wiedza przypieczętowała jej los? Lawinę wydarzeń uruchamia przecież tak naprawdę dopiero śmierć Simona, który zresztą nikomu nie wyjawił szczegółów dotyczącej go przepowiedni.
Najciekawsze są jednak relacje pomiędzy bohaterami. Każdy ma swoje marzenia, ale i obowiązki względem nagle owdowiałej matki.  Niezapowiedziany wyjazd Simona burzy rodzinną harmonię, niwecząc plany starszego rodzeństwa. Przepowiednia? Nikt teraz o niej nie pamięta, istotne są tylko oskarżenia o egoizm, własne racje i zrujnowane plany. Rozpad rodziny Goldów, wpisany w te cztery biograficzne opowieści, rozpoczyna walka o własne, jednostkowe szczęście młodych ludzi. Z czasem miejsce oskarżeń zajmie poczucie winy, co też przyniesie istotne konsekwencje, zresztą bardzo ciekawe z psychologicznego punktu widzenia.
            Żyć czy tylko wegetować? To takiego wyboru należy dokonać. Autorka nie stara się jednak wskazać jednoznacznej odpowiedzi, jednak w usta wiekowej matki wkłada oskarżycielskie pytanie: Tyle wam daliśmy, otworzyliśmy takie możliwości, jak mogliście stać się tacy jak my? Czyli jacy? Jacy są rodzice czwórki Goldów? Matka zrezygnowała z edukacji mimo swoich aspiracji i poświęciła się prowadzeniu domu, a ojciec wykorzenienie, brak rodziny i ojczyzny zastąpił rytuałami religijnymi, które miały mu zrekompensować stratę, stać się "domem". Czy taka właśnie stała się dwójka najstarszych dzieci, pogrążona w rutynie, pozbawiona korzeni i więzi?

Nie sposób na żadne z pytań, które stawiają "Immortaliści" odpowiedzieć jednoznacznie.  Książka nie stara się być receptą na życie, jest raczej otwartą listą pytań i w tym tkwi jej siła. Odpowiedzi są jednostkowe, jak losy jej bohaterów, które -dodajmy- przykuwają uwagę.

Książka ukaże się 19 września 2018 nakładem wydawnictwa Czarna Owca.

 Autor: Chloe Benjamin
Tytuł: Immortaliści
Tłumaczenie: Aga Zano
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 19. 09. 2018

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Kształt wody, Guillermo del Toro, Daniel Kraus


To, co najwyraźniej widać w "Kształcie wody" to klisze, kopiowanie filmów i dwóch autorów, o niekoniecznie spójnej wizji i wynikającą z tego chaotyczną mieszaninę powieści obyczajowej i science fiction.



Lata 60., zimna wojna i na poły magiczna, obdarzona niezwykłą mocą istota, pochwycona w Amazonii i poddawana laboratoryjnym badaniom. Już bardziej fantastycznie być nie może, drugi wątek- obyczajowy wprowadza para głównych bohaterów - niemal narratorów, bo to głównie z ich perspektywy prowadzona jest narracja. Pierwszą bohaterką jest niema Elisa, sprzątaczka w tajnym rządowym laboratorium, obdarzona wrażliwością tak niezwykłą, że uczucia umiałaby dostrzec nie tylko w obcym przybyszu, ale i własnej miotle (gdyby ją o to zapytać). Jej przeciwieństwem jest Strickland - surowy, nieomal psychopatyczny, uznający cel i siłę za jedyne liczące się wartości. Żaden z punktów widzenia nie jest jednak przekonujący. Są zbyt skrajne, ale to też zasługa fatalnego stylu. Narracja jest zbyt chaotyczna, prowadzona z punktu widzenia różnych postaci rozmywa sensy. Sprawę pogarsza jeszcze język. Na narrację w czasie teraźniejszym mogą się porwać tylko mistrzowie pióra, a żaden z dwu autorów nie jest pisarzem tej miary. Braki warsztatowe, a może tarcia między autorami, obnaża też niespójność na poziomie języka. Początkowo w narracji Striclanda dominuje krótka fraza, coś na kształt wojskowego meldunku, niestety zabrakło konsekwencji i ten styl się rozmywa, a to był chyba jedyny sposób, żeby uratować wiarygodność tak przejaskrawionego i jednoznacznie negatywnego bohatera.
Niestety językowo nie broni się też Elisa. Jej partia to kakofonia, a może język morsa, a ja go nie znam. Długie i krótkie zdania na zmianę, nadmiar opisów i detali, pseudofilozoficzne, trywialne obserwacje pisane właśnie "językiem morsa".
Miała być baśń dla dorosłych, ale... Szczerze odradzam. Na film się nie skuszę, choć był w planach. Miało być jak zawsze: najpierw książka, później film, ale drugi raz tego nie zniosę.


Autor: Guillermo del Toro, Daniel Kraus
Tytuł: Kształt wody
Tłumaczenie: Tomasz Biedroń
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2018

"Życie przed sobą" Romain Gary

  Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz ...