niedziela, 4 czerwca 2017

Droga do domu, Yaa Gyasi


"Droga do domu" wzbudza mieszane uczucia. Reklamowana jako "saga tętniąca afrykańską magią życia" i książka "barwna, nasycona egzotycznym pięknem, a czasem przejmującym smutkiem" pozostawia niedosyt. Yaa Gyasi zamiast sagi napisała kilkanaście uproszczonych biografii, fragmentów życiorysu, zresztą trafnie uchwyconych i stąd żal, że nie są to dłuższe i pełniejsze historie. W tej wersji to 14 streszczeń, w których każdy z bohaterów jest ilustracją jakiejś formy przemocy, z którą się zetknął, a poszczególne rozdziały to opowiadania z tezą, protest przeciw niewolnictwu. 



U Gyasi jest wszystko: kolonializm, walki plemienne i sprzedawanie jeńców, mordercza, wymuszana biciem praca na plantacjach Południa, są i ucieczki na Północ Stanów i "kolej podziemna", później fałszywe oskarżenia i wyroki skazujące na niewolniczą pracę w majestacie prawa, jeszcze później czarne getta i segregacja rasowa, narkotyki itd. Słowem całe zło, jakie tylko mogło spotkać czarnego człowieka i wszystko to w jednej książce. Dorosły czytelnik oczywiście doskonale wszystko to zna, bo to podstawowe informacje, dla niego więc "Droga do domu" niczym odkrywczym nie będzie. Być może będzie to świetna książka dla bardzo młodych ludzi, którzy po prostu z racji wieku o niewolnictwie jeszcze wiedzą niewiele. O tyle książka Ghanijki jest cenna, że może dać pierwszy impuls do poszukiwania prawdy i źródeł obecnych rasowych konfliktów. Równocześnie jednak "Droga..." niesie pewne zagrożenia, powtarzalność przedstawianego okrucieństwa uodparnia czytelnika, powracające opisy przemocy mają działanie znieczulające, już się na nie nie reaguje. Wszystko jest przewidywalne. Ilość niestety nie zawsze przekłada sie na jakość, zwykle większym wstrząsem bywa jedna przejmująca historia niż dziesiątki, bo te stają się już tylko statystyką.

Losy większości bohaterów stworzonych przez Gyasi mogłyby być wstrząsem dla czytelników, gdyby nie zostali oni potraktowani tak źle przez samą autorkę, gdyby nie wtłoczyła ich biografii w zbyt pobieżne streszczenia. A niemal każda z tych postaci mogłaby stać się pełnowymiarowym, ciekawym człowiekiem i bohaterem odrębnej powieści.  My niestety dostaliśmy niedokończone, niedopowiedziane historie, a chciałoby się więcej. Tym bardziej, że język Gyasi jest naprawdę dobry. Niewiele tu na szczęście tandetnej filozofii i marnych kwiecistości, tych kilka potknięć zauważa się, bo rażą na tle naprawdę dobrego stylu debiutującej pisarki. Sami bohaterowie żyją na dwu kontynentach, w Afryce i Ameryce -  niewolnicy i potomkowie niewolników, a ich dzieje obejmują trzy wieki, od XVIII do po XXI. To potomkowie dwu przyrodnich sióstr, jednej wydanej  za białego kolonizatora, drugiej sprzedanej do niewoli za ocean, jednak ani jedna, ani druga gałąź rodziny nie jest wolna od nieszczęść wynikających w kolonializmu.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że sięgnę po kolejne książki Gyasi ze względu na język, a także z nadzieją, że znajdę w nich więcej Afryki i pełnowymiarowych bohaterów. Nie zniechęca mnie nawet ewidentnie sztuczne zakończenie "Drogi do domu", w którym po upływie trzech wieków spotykają się przedstawiciele rozdzielonej jeszcze w XVIII w. rodziny. Mimo zastrzeżeń to naprawdę niezły debiut. 

Autor: Yaa Gyasi
Tytuł: Droga do domu
Tłumaczenie: Michał Ronikier
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2 czerwca 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Życie przed sobą" Romain Gary

  Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz ...