środa, 10 listopada 2021

"Życie przed sobą" Romain Gary

 

Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz w życiu. "Życie... " i dwie inne książki opublikował bowiem pod pseudonimem Emil Ajar. Mistyfikacja została wykryta dopiero po samobójczej śmierci autora w 1980, ale książka jest warta i tej nagrody, i każdej innej. Podobnie ma się rzecz z tłumaczeniem, to najnowsze Krystyny i Krzysztofa Pruskich jest równe doskonałe jak oryginał, co niezwykłe, bo francuska powieść to językowy majstersztyk i ... falsyfikat-perełka.



            Narratorem opowieści jest Momo, czyli Mohamed, który ma lat 10, albo 14, właściwie nie wiadomo, bo te 4 więcej zyskuje w kilka godzin. Z punktu widzenia języka niewiele to zmienia, nadal jest to język stylizowany na gwarę paryskiego przedmieścia, pełen błędów i agramatyzmów (choć starszy Momo stara się poprawiać), ale też dosadny i brutalny jak świat, w którym się go używa. Na Belleville'u , kolorowych przedmieściach Romain Gary był ponoć zaledwie raz, przez kilka godzin, ale język, który stworzył na użytek książki, nieświadomi podwójnej (autorskiej i językowej) mistyfikacji  uczeni uznali za studium języka przedmieść i wzorcowy zapis tej gwary.

            Świat Momo to szóste piętro kamienicy bez windy i mieszkanie pani Rozy, która prowadzi przytułek - przechowalnię  dzieci prostytutek. To świat przedmieść, zamieszkałych nie przez rodowitych Francuzów,  a biednych imigrantów wszystkich kolorów skóry, narodowości i wyznań, których wszystko powinno dzielić, ale łączy podobieństwo losu, nędza, wspólne wszystkim poczucie bycia wyrzutkiem i powszechna akceptacja różnorodności (także kulturowej i religijnej). Momo to gawędziarz, zżyty ze światem gorszych i odtrąconych, więc opowiadający o nim ze swadą, ale i czułością. Poznajemy historię tytułowej (w francuskiej wersji książki) bohaterki: pani Rozy, polskiej Żydówki, która przetrwała holocaust, ale nadal się boi; pana Hamila, uczącego małego Mohameda podstaw islamu, bo przecież pani Roza wychowuje chłopca zgodnie z jego urodzeniem na muzułmanina; tragarzy, pochodzących z Afryki, którzy po pracy śmierć odpędzają przy pomocy tam-tamów i kilka innych, równie barwnych postaci. Narratora oczywiście nic w tym świecie nie dziwi, wszystko jest naturalne: i różnorodność, i  mieszanina przesądów i racjonalizmu, bezwzględność i bezinteresowna dobroć, nic go też nie oburza, może poza prawami natury, które są z gruntu złe. Trudno mu zaakceptować postępującą chorobę pani Rozy i jej starość, ale i pomyłkę natury jaką jest płeć boksera-transwestyty, pani Loli. Te opowieści o codziennych wydarzeniach, relacje dotyczące sąsiadów są pełne zaskakujących skojarzeń, zmian tematów, przewrotnych puent i detali istotnych dla dziecka.

            "Życie przed sobą" to niezwykła książka o miłości. O miłości pomimo... O samotności i lęku. To w końcu książka o utracie. O utracie wszystkiego, wszystkiego oprócz optymizmu. I może dzięki temu tyle w tej powieści  prawdziwego humoru, ale i uśmiechu przez łzy, bo w końcu  "życie to nie jest sprawa dla wszystkich".

sobota, 21 września 2019

Cytrynowy stolik, Julian Barnes


Opowiadania nie są popularną lekturą. Wymagają od czytelnika większego wysiłku niż powieść, nawet opasła. Każda zmiana miejsca, bohaterów, tematu, nastroju wymaga przyswojenia i przemyślenia, a po zamknięciu tomu trzeba jeszcze znaleźć dla nich wspólny klucz. Z "Cytrynowym stolikiem" Barnesa jest łatwiej, zwłaszcza tym , którzy znają "Poczucie kresu" czy "Nie ma się czego bać". Wprawdzie czym dokładnie jest tytułowy cytrynowy stolik dowiemy się dopiero z ostatniego opowiadania, ale tematyka jest wyraźnie zarysowana już od pierwszego opowiadania w zbiorze.



Każde z jedenastu opowiadań to perełka. Barnes pisze wspaniale, jest klarowny w przekazie, a przy tym bywa ironiczny, nieco sentymentalny, uszczypliwy i nieustannie obserwuje, podważając "naszą małą stabilizację".  Cóż bowiem w życiu pewnego? Otóż tylko śmierć, zdaje się mówić Barnes, bo cała reszta jest zmienna, a w życiu poza śmiercią nie ma niczego pewnego. Barnes zmienia dekoracje, aktorów i przypisane im role i problemy, ale opowiada za każdym razem o tym samym, choć za każdym razem inaczej. Eros i Tanatos toczą tu nieustanną walkę o dominację, natomiast ludzie walczą z przemijaniem, nie zawsze godząc się ze swoją starością. Reagują złością, smutkiem, rezygnacją, a nawet snują plany na przyszłość, niekoniecznie możliwe do zrealizowania. Ludzie starzeją się różnie i różnie żegnają się ze światem. 

Barnes z przenikliwością przygląda się ludziom i upływowi czasu. Różnorodne historie, nie zawsze osadzone we współczesności układają się w studium ludzkiego życia: miłości, zdrady, oszustwa, spełnienia i rozczarowania. "Cytrynowy stolik" jest elegancki i precyzyjnie skomponowany (jak przystało na pisarza tej klasy) i niepokojący. To lubię.


Autor: Julian Barnes
Tytuł: Cytrynowy stolik
Tłumaczenie: Joanna Puchalska
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: listopad 2018

środa, 11 września 2019

Znikająca ziemia, Julia Phillips


"Znikająca ziemia" to nie jest klasyczny kryminał. Zaczyna się od zniknięcia sióstr, ośmio i jedenastoletniej. Historia zaginięcia dziewczynek będzie przewijać się stale, choć kolejne rozdziały to w rzeczywistości opowiadania o kilkunastu kobietach, mieszkających na Kamczatce. Dopiero w zakończeniu niemal wszyscy bohaterowie znajdą się w tym samym czasie w jednym miejscu i zagadka zostanie rozwiązana. 



Każdy kolejny rozdział to kolejny miesiąc po zaginięciu Sofii i Alony i nowa historia o życiu mieszkańców Kamczatki. Bohaterowie, bo są i mężczyźni, różnią się wiekiem, wykształceniem, pochodzeniem, ale oprócz miejsca zamieszkania łączy ich też ból i poczucie straty. W patriarchalnej Rosji kobiety się jednak nie liczą, zwłaszcza na dalekiej azjatyckiej prowincji, więc otoczenie każdy przejaw "inności" szybko potępia, a ludzi sprowadza na ziemię. Phillips opisuje gorycz i rozczarowanie swoich bohaterek, bezsilny gniew, który zawsze kończy się tak samo: powrotem do starych reguł.


Autorka jest dobrą obserwatorką. Nie stawia diagnoz, unika klisz, schematów i powielanych tysiące razy banałów o "rosyjskiej duszy". Jej kobiety są żywe, cierpią i obserwują rozpad starego świata, którego upadek jest nieuchronny, a który broni się jeszcze zębami i pazurami, raniąc wszystkich dookoła. Do głosu dochodzą więc lęki, napięcia pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi, atawizmy i gwałtowne emocje. Portrety bohaterek są tak odmienne, tak niezwykłe i psychologicznie głębokie, że czytelnik nie może pozostać na nie obojętny.


Znikająca ziemia to ciekawy symbol. Prowincji tak odległej, że praktycznie nikt o niej nie wie, zagłady całych nacji, albo przynajmniej ich pierwotnego stylu życia (choćby Czukczów i Ewenków), ruiny marzeń, braku ładu i utraty poczucia bezpieczeństwa. To wszystko i doskonałe portrety psychologiczne bohaterów czynią ze "Znikającej ziemi" nie tyle powieść o Kamczatce, co opowieść uniwersalną. 



Autor: Julia Phillips
Tytuł: Znikająca ziemia
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 4 września 2019

piątek, 6 września 2019

Vox, Christina Dalcher


Po "Opowieści podręcznej" kolejna dystopia z nurtu feministycznego nie powinna szokować, ale "Vox" Christiny Dalcher szokuje. Dalcher posuwa się krok dalej niż Atwood, nie dość że kobiety straciły pracę, własne pieniądze, prawa wyborcze, to także odebrano im głos. 



I to dosłownie. Dzienny limit to 100 słów, a po jego przekroczeniu kobietom aplikuje się bolesne rażenie prądem z obowiązkowo noszonej "bransoletki". 100 słów. Wystarcza ledwie żeby córeczce powiedzieć "kocham", a synom "odróbcie zadania". Później pozostaje już słuchać i oceniać spustoszenie, jakie w umysłach jej synów sieje nowa rzeczywistość. Pozostaje obserwować regres córki, którą też poddano przymusowej tresurze. Jean McClellan doskonale wie jakie będą skutki, jest z zawodu (podobnie jak autorka książki) neurolingwistką. Jej obserwacje zachodzących zmian są druzgoczące, a codzienne życie staje się torturą. Główna bohaterka jest jednak potrzebna nowemu rządowi i tu zaczyna się sensacyjna intryga. Ta część książki jest oczywiście całkowicie niewiarygodna, ale przecież nie taki był jej zamysł.

"Vox" to przede wszystkim powieść o sile słowa, które buduje człowieczeństwo i tak naprawdę konstytuuje nas w świecie własnym i innych ludzi. Bez słów człowiek nie istnieje, staje się przezroczysty dla innych i znaczy mniej niż odkurzacz czy lodówka. Dalcher nie mówi o tym wprost, ale odmalowuje sytuację, kiedy człowiek tracąc głos, traci znaczenie nawet dla najbliższych.

Nic nie jest nam dane raz na zawsze. Każde prawo może zostać odebrane, każdy przywilej cofnięty, jeśli tylko poczujemy się zbyt bezpiecznie i będziemy bezczynnie czekać i wierzyć, że świat nie może się cofać w rozwoju, że możliwy jest tylko postęp, nie regres. Bierność może prostą drogą doprowadzić do katastrofy. I mimo że "Vox" opowiada o dyskryminacji kobiet, w rzeczywistości nie jest książką stricte feministyczną. Walka o własne prawa dotyczy w równym stopniu wszystkich. Owszem, Dalcher najwięcej uwagi poświęca z takim trudem wywalczonym prawom kobiet i stale powracającym zakusom, by im te prawa odebrać, ale pojawiają się też wątki dotyczące homoseksualizmu i religijnej wolności jednostki.  

Nie jestem wielbicielką powieści sensacyjnych i historii o mrocznych intrygach i rządowych spiskach, ale mimo to uważam, że książka Dalcher jest bardzo dobra. "Vox" mówi mocnym głosem o prawach jednostki, bierności i jej konsekwencjach. To głos aktywizmu. Mocny i ważny głos.

Autor: Christina Dalcher
Tytuł: Vox
Tłumaczenie: Radosław Madejski
Wydawnictwo: Muza
Data wydania:  27 lutego 2019

"Życie przed sobą" Romain Gary

  Za "Życie przed sobą" Romain Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można otrzymać tylko raz ...