Za "Życie przed sobą" Romain
Gary otrzymał nagrodę Goncourtów. Po raz drugi otrzymał nagrodę, którą można
otrzymać tylko raz w życiu. "Życie... " i dwie inne książki
opublikował bowiem pod pseudonimem Emil Ajar. Mistyfikacja została wykryta
dopiero po samobójczej śmierci autora w 1980, ale książka jest warta i tej
nagrody, i każdej innej. Podobnie ma się rzecz z tłumaczeniem, to najnowsze
Krystyny i Krzysztofa Pruskich jest równe doskonałe jak oryginał, co niezwykłe,
bo francuska powieść to językowy majstersztyk i ... falsyfikat-perełka.
Narratorem opowieści jest Momo, czyli Mohamed, który ma lat 10, albo 14, właściwie nie wiadomo, bo te 4 więcej zyskuje w kilka godzin. Z punktu widzenia języka niewiele to zmienia, nadal jest to język stylizowany na gwarę paryskiego przedmieścia, pełen błędów i agramatyzmów (choć starszy Momo stara się poprawiać), ale też dosadny i brutalny jak świat, w którym się go używa. Na Belleville'u , kolorowych przedmieściach Romain Gary był ponoć zaledwie raz, przez kilka godzin, ale język, który stworzył na użytek książki, nieświadomi podwójnej (autorskiej i językowej) mistyfikacji uczeni uznali za studium języka przedmieść i wzorcowy zapis tej gwary.
Świat Momo to szóste piętro kamienicy bez windy i mieszkanie pani Rozy, która prowadzi przytułek - przechowalnię dzieci prostytutek. To świat przedmieść, zamieszkałych nie przez rodowitych Francuzów, a biednych imigrantów wszystkich kolorów skóry, narodowości i wyznań, których wszystko powinno dzielić, ale łączy podobieństwo losu, nędza, wspólne wszystkim poczucie bycia wyrzutkiem i powszechna akceptacja różnorodności (także kulturowej i religijnej). Momo to gawędziarz, zżyty ze światem gorszych i odtrąconych, więc opowiadający o nim ze swadą, ale i czułością. Poznajemy historię tytułowej (w francuskiej wersji książki) bohaterki: pani Rozy, polskiej Żydówki, która przetrwała holocaust, ale nadal się boi; pana Hamila, uczącego małego Mohameda podstaw islamu, bo przecież pani Roza wychowuje chłopca zgodnie z jego urodzeniem na muzułmanina; tragarzy, pochodzących z Afryki, którzy po pracy śmierć odpędzają przy pomocy tam-tamów i kilka innych, równie barwnych postaci. Narratora oczywiście nic w tym świecie nie dziwi, wszystko jest naturalne: i różnorodność, i mieszanina przesądów i racjonalizmu, bezwzględność i bezinteresowna dobroć, nic go też nie oburza, może poza prawami natury, które są z gruntu złe. Trudno mu zaakceptować postępującą chorobę pani Rozy i jej starość, ale i pomyłkę natury jaką jest płeć boksera-transwestyty, pani Loli. Te opowieści o codziennych wydarzeniach, relacje dotyczące sąsiadów są pełne zaskakujących skojarzeń, zmian tematów, przewrotnych puent i detali istotnych dla dziecka.
"Życie przed sobą" to niezwykła książka o miłości. O miłości pomimo... O samotności i lęku. To w końcu książka o utracie. O utracie wszystkiego, wszystkiego oprócz optymizmu. I może dzięki temu tyle w tej powieści prawdziwego humoru, ale i uśmiechu przez łzy, bo w końcu "życie to nie jest sprawa dla wszystkich".